Na początku XX wieku w Chojnicach doszło do brutalnej zbrodni – w makabryczny sposób zginął Ernest Winter. Okoliczności zdarzenia nie zostały nigdy do końca wyjaśnione, co dało pole do snucia mrocznych fantazji i legend.
Jak zginął Ernest Winter?
Na początku marca 1900 roku zaginął w Chojnicach młody chłopak, Ernest Winter. W poniedziałek nie pojawił się on na lekcjach, o czym szkoła szybko zawiadomiła ojca. Johannes Winter dowiedział się, że nie pojechał on do Przechlewa, więc poszukiwania zaginionego skierowano w stronę Chojnic. Niestety, policja odmówiła pomocy. Zaniepokojony ojciec wziął sprawę w swoje ręce, mając wsparcie jedynie znajomego piekarza, Hermanna Langa.
Tego dnia jednak nie udało się znaleźć chłopca, a zaniepokojony ojciec stał na krawędzi rozpaczy. Następnego ranka jego obawy miały się urzeczywistnić. We wtorek zauważono bowiem dziurę w lodzie na Jeziorze Zakonnym. Wyłowiono z niej paczkę w szarym papierze pakowym. Co było w środku? Znajdowała się tam górna część ciała mężczyzny bez głowy i bez rąk! Szczątki należały właśnie do Ernsta Wintera.
W kolejnej znalezionej paczce znajdowała się dolna część korpusu bez nóg. Szybko powiadomiono o tym makabrycznym znalezisku policję. Na miejscu pojawili się prokurator Sattegast, burmistrz Deditius i doktor Moeller, który zobaczywszy zwłoki, orzekł, że cięć musiał dokonać doświadczony rzeźnik lub chirurg. W następnych dniach i tygodniach znajdowano kolejne części ciała gimnazjalisty.
Miasto żyje w strachu
Nie trzeba dodawać, że całe wydarzenie wstrząsnęło mieszkańcami Chojnic. Wszyscy zastanawiali się, kto mógł to zrobić i czy zbrodnie nie będą się powtarzać? Pierwsze podejrzenia padły na społeczność Żydowską. O ich winie był przekonany baron Gottlieb von Zedlitz, który wysłał do Berlina raport, a w nim wyraził swój osąd jednoznacznie – „to był mord rytualny”. Wskazywałoby na to parę rzeczy, takich jak rozczłonkowanie ciała, upuszczenie krwi ofierze oraz data zbrodni (kilka tygodni przed Wielkanocą). Zgłosił się również świadek, który twierdził, że słyszał krzyk w synagodze w dniu zabójstwa.
Cała sprawa trafiła na okładki gazet lokalnych, pomorskich, a nawet berlińskich. Dodatkowo rozdmuchał ją miejscowy fotograf, Max Heyn, który 12 kwietnia w witrynie swojego zakładu fotograficznego wystawił zdjęcie zamordowanego Ernesta wraz ze zdjęciami miejsc, w których znajdowano kolejne fragmenty jego ciała. Ta inicjatywa skłoniła kupców do pójścia śladem Heyna. Oprócz zdjęć ofiary na ladach wystawiano też antysemickie ulotki. Atmosfera w mieście gęstniała.
Doszło nawet do tego, że wzburzony tłum Chojniczan próbował spalić synagogę i zaatakował ratusz. Na szczęście, w miasteczku pojawił się sam Cesarz Wilhelm II, przysłał tu jednostki wojskowe, które błyskawicznie uspokoiły wszelkie niepokoje mieszkańców.
Przeczytaj też: Procesy czarownic w Chojnicach | Górnicza wioska | Bitwa pod Chojnicami
Ernest Winter i jego niemoralny styl życia
Oprócz wywołania zamieszek śmierć Ernsta Wintera była też prawdziwym problemem dla miejscowej policji. Wkrótce znaleziono nową poszlakę – zakrwawione spodnie Wintera ze śladami nasienia. Lekarze nie byli zgodni, czy ofiarę uduszono, a cięć dokonano później, czy został zabity w trakcie stosunku płciowego.
Ustalenia śledczych pozwoliły nabrać szerszego obrazu sytuacji. Winter był stałym bywalcem domów publicznych i jest wysoce prawdopodobne, że prowadził się dosyć niemoralnie. Podejrzani zatem mogli być zdradzani mężowie, a także miejscowi bandyci, chcący wyrównać swoje rachunki.
Niestety, mimo tak dużego zainteresowania medialnego oraz poruszenia całego społeczeństwa nie udało się ustalić jednej wersji wydarzeń. Dziś również nie wiemy wiele więcej, ale możemy skłaniać się do uwierzenia którejś z przedstawionych wersji. Jedną z nich zasłynął murarz Bernarda Masslof. Zeznał on, że w pamiętnym dniu widział trzy osoby wchodzące do domu żydowskiego rzeźnika. Zajrzawszy do środka, zobaczył na własne oczy mord Wintera. Szybko jednak okazało się, że podobnie jak większość świadków przestępstwa, tak i on kłamie wyłącznie z chęci otrzymania nagrody od ministra sprawiedliwości.
Jak legenda o Winterze przetrwała do naszych czasów
Jak na tamte czasy zbrodnia ta odbiła się szerokim echem w całym państwie pruskim. Jednak pomimo wyznaczenia nagrody i zaangażowania wielu specjalistów, nigdy nie udało się ustalić, kto był mordercą i jakie miał intencje.
Dlaczego legenda przetrwała do naszych czasów? Chojniczanie uważają, że młody Ernest Winter nie zaznał spokoju i błąka się w okolicach dawnego brzegu jeziora Zakonnego (w dzisiejszym parku 1000-lecia). Bardziej przesądni obserwatorzy, są wręcz przekonani, że w bezksiężycową noc można spotkać umęczonego ducha. Z ich relacji wynika, że ulubionym miejscem zjawy jest teren przy szkole muzycznej, czyli prawdopodobnym miejscu okrutnej śmierci.